|
Nayia Jeśli jesteś mangowcem lub jeśli chciałbyś nim być...
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nayia
Ta, która dzierży władzę
Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/7 Skąd: zadupie w okolicach tramwaju 35
|
Wysłany: Pią 19:49, 02 Gru 2005 Temat postu: |
|
|
Ojeje O-O Eee... jedno pytanie mam [macha łapką] Cóż to za nieszczęśliwa miłość, o której mi nie mówiłaś? :D Fajne, fajne, ale deczko przygnębiające, moim zdaniem. Czyli że gut ^ ^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
FuSsSs
Poziom 9. Poszukiwacz zagubionych jaźni
Dołączył: 25 Sie 2005
Posty: 1187
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/7 Skąd: osiedle pełne dresów...zapraszam
|
Wysłany: Pią 20:32, 02 Gru 2005 Temat postu: |
|
|
nie wiem o co chodzi.....wiem tylko że coś takiego napisała a ja jej mówiłam czy dobrze brzmi....musze jej powiedzieć że ci sie spodobał^^....a i muszę jej powiedzieć że go udostępniłam go na tym forum bo o tym też zapomniałam^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
arleta156
Poziom 4. Mangowiec mimo woli
Dołączył: 31 Paź 2005
Posty: 289
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/7 Skąd: bardzo daleko...
|
Wysłany: Sob 11:39, 03 Gru 2005 Temat postu: |
|
|
Pogratuluj swojej kolezance talentu do pisania... no i tez tobie FuSsSs gratuluje skoro pisalas ten wiersz razem z nia...^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Orgianin
Poziom 8. Medium, gada z duchami
Dołączył: 24 Sie 2005
Posty: 987
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/7 Skąd: z ludzkiej nienawiśći do mnie....chyba^^
|
Wysłany: Sob 13:23, 03 Gru 2005 Temat postu: |
|
|
wierszmmi się bardzo podaba...tyle że jakiś taki smetny^^
Ale powiedz że bardzo się podoba....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
FuSsSs
Poziom 9. Poszukiwacz zagubionych jaźni
Dołączył: 25 Sie 2005
Posty: 1187
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/7 Skąd: osiedle pełne dresów...zapraszam
|
Wysłany: Sob 14:33, 03 Gru 2005 Temat postu: |
|
|
o rany....ona sie ucieszyła nawet jak jej powiedziałam o tym że Nayia ją pochwaliła....jak jej teraz powiem że pół forum stwierdziło iż jej wiersz(mój w 20%) jest dobry to chyba zacznie pisać wiersze zawodowo^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
FuSsSs
Poziom 9. Poszukiwacz zagubionych jaźni
Dołączył: 25 Sie 2005
Posty: 1187
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/7 Skąd: osiedle pełne dresów...zapraszam
|
Wysłany: Sob 15:27, 03 Gru 2005 Temat postu: autor: Joanna Kucharczyk |
|
|
chcialabym, lecz nie moge, nie potrafie
zapomniec malującego się na twych ustach uśmiechu,
twojej rozmarzonej miny,
kiedy mnie przytulasz.
nie mogę zapomnieć tego,
że wciąż mnie kochasz.
brak mi tych chwil,
kiedy oboje milczeliśmy wpatrujac sią w gwiazdy nocą,
brak mi tych czułości na powitanie i pożegnanie.
brak mi CIEBIE!
lecz ty latasz posród chmur,
wysoko na niebie,
a ja czekam na chwile kiedy dołącze do Ciebie.
biorę do ręki nóż...i...
tak już cię widzę,
już lecę do ciebie!
nasza miłość jest wspaniała,
nasza miłość jest wyjątkowa,
nasza miłość jest niezwyciężona.
kolejny beztytułowy wiersz....tym azem napisane bez mojej pomocy....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
arleta156
Poziom 4. Mangowiec mimo woli
Dołączył: 31 Paź 2005
Posty: 289
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/7 Skąd: bardzo daleko...
|
Wysłany: Sob 16:07, 03 Gru 2005 Temat postu: |
|
|
Ja tez tak chce fajnie pisac.......^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
FuSsSs
Poziom 9. Poszukiwacz zagubionych jaźni
Dołączył: 25 Sie 2005
Posty: 1187
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/7 Skąd: osiedle pełne dresów...zapraszam
|
Wysłany: Sob 16:32, 03 Gru 2005 Temat postu: |
|
|
szczerze mówiąc ja też^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Orgianin
Poziom 8. Medium, gada z duchami
Dołączył: 24 Sie 2005
Posty: 987
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/7 Skąd: z ludzkiej nienawiśći do mnie....chyba^^
|
Wysłany: Sob 17:08, 03 Gru 2005 Temat postu: |
|
|
Taki ignorant poetycki jak ja mówi wam ze to jest "Sehr Gut!!"
A to juz coś...tak mi się wydaje^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nayia
Ta, która dzierży władzę
Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/7 Skąd: zadupie w okolicach tramwaju 35
|
Wysłany: Sob 17:14, 03 Gru 2005 Temat postu: |
|
|
Fusia-chan, weź Ty się zajmij koleżanką ^^ Bo albo cierpi z miłości, albo bardzo dobrze umie się w taką osobe wczuć ^ ^ Zakochała się, czy co?
Fajniutkie ^ ^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
arleta156
Poziom 4. Mangowiec mimo woli
Dołączył: 31 Paź 2005
Posty: 289
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/7 Skąd: bardzo daleko...
|
Wysłany: Sob 17:20, 03 Gru 2005 Temat postu: |
|
|
Nie tzeba byc zakochanym by takie ladne wiersze pisac... chociaz moze^^ Fusia powiedz ona sie zakochala?? ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
FuSsSs
Poziom 9. Poszukiwacz zagubionych jaźni
Dołączył: 25 Sie 2005
Posty: 1187
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/7 Skąd: osiedle pełne dresów...zapraszam
|
Wysłany: Sob 17:27, 03 Gru 2005 Temat postu: |
|
|
moja koleżanka była zakochana...ale jej przeszło....hiehie^^...to są chyba wspomnienia przeżyć^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nayia
Ta, która dzierży władzę
Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/7 Skąd: zadupie w okolicach tramwaju 35
|
Wysłany: Nie 3:12, 14 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
Hmmm... dawno nic tu mojego nie było... Podzielę sie więc z Wami częścią mojej ukochanej Ciemności. Albo alternatywy Ciemności o wdziecznym tytule "Sny".
Jeszcze się zastanowię ^ ^ (Garci wie, przynajmniej częściowo, o co z tym biega ^ ^)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nayia
Ta, która dzierży władzę
Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/7 Skąd: zadupie w okolicach tramwaju 35
|
Wysłany: Nie 3:32, 14 Maj 2006 Temat postu: "Ciemność" - fragmenty |
|
|
To, co musicie wiedziec, aby zrozumieć ten fragment, to fakt, że Pantea (Pan lub Aura) jest złotowłosą, trzynastoletnią dziewczynką, która żyje wraz ze swoją ciocią Renatą Restrą na skraju miasteczka Michan. Reszta jest milczeniem ;P
Ciemność, rozdział "Dziecko ze snu", podrozdział 2, fragmenty
....
ZMIENIONE
Nie to nie. Co ja się będę prosić, żeby ktoś to ŁASKAWIE przeczytał? O nie. Kto nie przeczytał, niech żałuje i tyle.
I jeszcze raz: dzięki Garci.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nayia dnia Czw 8:05, 18 Maj 2006, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Garcinda
Poziom 2. Coś tam już wie...
Dołączył: 10 Wrz 2005
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/7 Skąd: Kraina Absurdu
|
Wysłany: Pon 21:01, 15 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
kiedy dalszy ciąg bedzie???? no kiedy??? to nawet lepsze od tych fragmentów co mi dawałas XD kocham tajemnice, chce wiedziec co to było za kamieniem!!! dawaj! dawaj! prosze!!! XD ja sie nie zmeczyłam, to było niezwykle pasjonujące^^ God... nie chciałabym zeby on do mnie przyszedł XD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nayia
Ta, która dzierży władzę
Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/7 Skąd: zadupie w okolicach tramwaju 35
|
Wysłany: Pon 21:23, 15 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
XD Szokis normalnie XD
Heh, to jak się przynajmniej jednej osobie podoba, to juz jest dobrze ^ ^;
Dzięki, Garcia ^ ^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
FuSsSs
Poziom 9. Poszukiwacz zagubionych jaźni
Dołączył: 25 Sie 2005
Posty: 1187
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 4/7 Skąd: osiedle pełne dresów...zapraszam
|
Wysłany: Wto 18:52, 30 Maj 2006 Temat postu: |
|
|
oj Nayia sie chyba zdenerwowała^^'...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nayia
Ta, która dzierży władzę
Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/7 Skąd: zadupie w okolicach tramwaju 35
|
Wysłany: Śro 21:23, 13 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
No dobra, kieeeeedy ktoś coś tu zamieści? Zrobiłabym sobie czegoś recenzję tak, zeby nie wyjść z wprawy ^ ^;
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Garcinda
Poziom 2. Coś tam już wie...
Dołączył: 10 Wrz 2005
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/7 Skąd: Kraina Absurdu
|
Wysłany: Śro 22:01, 13 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
no to teraz moja twórczość absurdalna wielce^^:
Prolog
Z hukiem otwierają się ciężkie drzwi metalowej celi, w której od prawie kwadransa przesiaduje młoda reporterka – Christine. Przegląda papiery, sprawdza, czy dyktafon działa jak należy. Wchodzi policjant z pękiem kluczy w rękach.
- Na pewno chcesz tego? – pyta po raz setny.
- Tak – odpowiada dziewczyna, powstając z krzesła.
- Twoja sprawa. Ale pamiętaj, że będziemy wszystko kontrolować. A jeśli coś się stanie…
- Wiem, wiem, wpadniecie tu i mnie uratujecie. Bywało gorzej, uspokój się wreszcie!
Policjant ruchem ręki wskazuje dwóm strażnikom, że mogą wejść. Wchodzą, trzymając między sobą JEGO. Główny obiekt wszystkich poszukiwań Christine. Jedyna osoba, o której świat wie niewiele więcej niż udało się mu usłyszeć podczas tej słynnej rozprawy. Nagłówki gazet krzyczały: „Wielokrotny morderca nareszcie schwytany”. I tyle. Okazał się milczącym świadkiem. Wiedział dobrze, że z tego nie wyjdzie. Skąd. Wydali go. Więc po co miał jeszcze próbować się bronić. Jego adwokat był tym wstrząśnięty, prokuratura również. Christine to ciekawiło. Idealny obiekt na jej pierwszy porządny artykuł. Ba, artykuł? Może napisze o tym całą książkę. To cud, że zgodził się jej o wszystkim opowiedzieć. Czy uważa, że przed wykonaniem kary śmierci świat ma prawo usłyszeć jaki był naprawdę? Bo chyba nie taki jakim go opisywali w gazetach?
- Witam – mówi Christine, wahając się, czy wyciągnąć rękę.
Nie, to byłoby okropne. Czy chciałaby tego? Już sam jego widok wepchnął ją w podłogę. Oto stoi przed nią koszmar na jawie, wyrocznia, która przez tyle lat decydowała, czy ktoś zasługuje na śmierć.
- Bardzo dziękuję, za przybycie – mówi, siadając i daje znak strażnikom, że sobie poradzi.
Nie bać się, nie bać się. On to podobno wyczuwa.
- Więc, czy możemy zacząć? – pyta jeszcze, nieruchomiejąc z dyktafonem w ręce.
- Jasne, jasne – po raz pierwszy, gdy go widzi słyszy także jego głos. Miły, ciepły, jakoś nie pasuje do obrazu krwiożerczej bestii z gazet.
- Dobrze. Zechcesz zacząć od początku? – Christine uśmiecha się miło, by zagłuszyć w sobie wszelkie obawy. Jednak każde spojrzenie jego ciemnych, lśniących oczu przyprawia ją o dreszcz. On wydaje się być całkiem spokojny. Jakby przyszli tu w celach towarzyskich. Opiera się o krzesło, odrzucając w tył wspaniale zachowane długie, czarne loki, których nigdy nie pozwolił się pozbawić. „Jego sprawa” – mawiali strażnicy.
Chris włącza dyktafon. Taśma, stukając, nagrywa każdy szelest, bicie serca Christine i każde słowo, które on wypowiada.
1.
Moje życie w którymś momencie wręcz obróciło się o pełny kąt. Zaczęło się cudownie, nikt nie jest w stanie zrozumieć jak bardzo mi brakuje pierwszych lat mojego życia. Można wierzyć lub nie, ale pochodzę z katolickiej rodziny, choć później może wydać się to niewiarygodnie dziwne. Problemy zaczęły się dopiero na studiach, a do tego czasu moje życie było rajem. Wiesz, jak to jest, gdy ma się obok siebie masę osób, którym można o wszystkim powiedzieć. Czułem się bezpieczny i jednocześnie nie musiałem się niczym przejmować, bo problemy finansowe nas nie dotyczyły. Miałem też wiarę, której nic nie mogło zachwiać. Nie byłem nigdy fanatykiem, ale nawet do tej pory wierzę w COŚ co ma nad nami kontrolę. Pewnie głównie z tego powodu zdecydowałem się zdawać na teologię. Czy widziałem po tym jakąś przyszłość? Nie. Bo co miałbym robić? To był raczej pewnego rodzaju krótki postój między jednym fragmentem życia i drugim. Jeszcze nawet nie potrafiłem się zdecydować, co chciałbym dalej w życiu robić.
Na drugim roku studiów nagle otarłem się o dno. Mój ojciec stracił pracę i nie miałem z czego opłacać nauki. Przesiadywałem wówczas godzinami w jednym klubie. Czasem całą noc przy jednym kieliszku. Musiałem się rzucać w oczy, bo któregoś wieczoru zainteresował się mną pewien facet.
Siedziałem wówczas przy martini. Nie miałem już nawet siły myśleć, co zrobić. Zbliżał się kres moich zasobów, a nie mogłem nigdzie znaleźć pracy. Nie było ofert i to od dłuższego czasu. Pozostawanie na liście bezrobotnych było poniżające. Mimo to wierzyłem, że coś się w końcu zmieni. Wtedy ON do mnie podszedł.
- Widuję cię tu już od tygodnia. Nie masz lepszych zajęć?
Irytacja? Nie. Po prostu pytanie.
- Tak się składa, że nie – stwierdziłem, nie odrywając oczu od kieliszka.
- Bezrobocie? Znam to… Mój przyjaciel też szuka pracy.
Akurat mnie to obchodzi…
- Jemu nie mogę tego zaproponować, ale myślę, że tobie owszem. Sądzę, że znalazłoby się coś dla ciebie w organizacji, w której pracuję.
Organizacji… To jak ją nazwał już powinno wzbudzić mój niepokój, ale rozumiesz, że byłem zbyt załamany, by nie skorzystać z każdej okazji.
- A, przepraszam, nie przedstawiłem się – przerwał mi w rozmyślaniu – Jestem Gary.
- Ja Clemens.
- Nie chciałbym być nachalny, ale czy przemyślisz móją propozycję?
- A co miałbym robić? – spytałem na wszelki wypadek.
- Coś już by się wymyśliło.
Jego optymizm mnie denerwował, ale przeszło mi przez myśl, że już gorzej być nie może.
- Zawsze możesz spróbować. Nic nie tracisz – stwierdził, widząc, że przejawiam umiarkowane zainteresowanie jego propozycją.
- Czemu nie – zgodziłem się niby to z łaski.
Coś mi mówiło, bym się wycofał, ale przeczucia zawsze mnie zawodziły. Nie miałem zamiaru czekać na kolejną szansę, której mogłem nie otrzymać.
Już następnego dnia wkroczyłem do tej… hmm… organizacja to złe słowo. To była mafia, od razu to poczułem. Wszyscy oni mieli w sobie coś intrygującego. Te spojrzenia i wyraźnie odznaczające się spod ubrania karabiny. Większość z nich nosiła marynarki. Z pewnością był to swojego rodzaju mundurek, który potwierdzał ich przynależność do grupy. Nie wiem, może dlatego Gary wybrał właśnie mnie, że jako jedyny w całym tym zapuszczonym klubie nosiłem marynarkę. Jakiś taki nałóg. Jednak wcale nie czułem się w żaden sposób powiązany z tą „organizacją”. Nie zachęcało mnie nic, co wydaje się być tak fascynujące na filmach akcji. Miałem ochotę stamtąd zwiać, ale gdy zamknęły się za mną drzwi od budynku, do którego weszliśmy, poczułem jakby zamknął się za mną jeden rozdział życia. A życia nie da się cofnąć. Nie wiedziałem wtedy nawet, gdzie się pakuję.
Spotkałem się tu ze zróżnicowaną reakcją. Gary starał się wszystkich przekonać, że mogę się „do czegoś” przydać i spora część przyjęła to do wiadomości. Gary był jednym z wyżej postawionych (pod-szefów, jeśli można to tak określić) i pewnie miał na nich jakiś wpływ. Kiwali więc głowami i uśmiechali się do niego, mnie natomiast omijali wzrokiem. Ja też nie patrzyłem na nich. Nie mogłem się zdecydować, czego chcę: wyjść stąd i dalej szukać innego zajęcia, czy zostać i mieć już jako tako zapewnioną przyszłość. Wtem Gary pociągnął mnie do jedynej osoby, która później przez długi czas odradzała mi robienia kolejnych kroków w mojej, jak się okazało długiej karierze. Na imię miał Miggel. Był ledwie dwa lata ode mnie starszy, ale ciągnął za sobą o wiele, wiele większy ciężar doświadczeń. Gary zaczął mnie zachwalać, jakbym był przedmiotem, ale Miggel miał dość niezadowolony wyraz twarzy.
- To mi się nie podoba – mruknął.
- On ci się nie podoba?! – wykrzyknął Gary.
- Na tym mi nie zależy. Nie podoba mi się, że go tu wprowadziłeś.
Po części podzielam jego zdanie.
- Nie strasz go – prychnął Gary – A ty go nie słuchaj. Guzik o tym wszystkim wie.
Miggel wzruszył ramionami i chciał się odwrócić, ale Gary go przytrzymał.
- Trzeba spytać Bizza, co chce z nim zrobić.
Miggel wyrwał mu się ze złością.
- Twój problem.
- Wiesz, że Bizz tylko twoje zdanie szanuje. Idź tam.
Zapierał się, ale w końcu sam zgodził się przedstawić mnie ich szefowi. Taki zwyczaj.
To nie do wyobrażenia jak wydłużał mi się czas, gdy jechaliśmy porysowanym, czarnym samochodem Miggla. Co dla mnie wymyślą? Czego mogę się spodziewać, bo chyba niczego dobrego?
- Milczenie nie działa na twoją korzyść – stwierdził Miggel.
- Nie mówię bez powodu – oburzyłem się.
- Gówno wiesz o życiu, jak widzę. Nawet nie wiesz w co się pakujesz.
- Gorzej już być nie może.
Zamilkł, ale tylko na chwilę, bo zaraz wyszeptał, ni to do mnie, ni do siebie:
- Może…
- Słucham?
Wkurzał mnie. Nie mówił konkretnie. Ostrzegał mnie przed czymś, czy chciał raczej zmusić do wycofania się?
- Na pewno masz dość siły, by to udźwignąć?
Bardzo chciałem powiedzieć „nie”, ale co by mi to dało?
- Tak.
- Zła odpowiedź. Jak chcesz.
Choć nie zdarza mi się to w życiu często zacząłem poważnie myśleć nad swoją przyszłością. Na światłach zauważyłem, że Miggel mi się przygląda, a oczy z każdą chwilą robią mu się większe, jakbym przechodził transformację. Wtem sam poczułem, że bawię się krzyżykiem, który od lat wisi na mojej szyi.
- No co? – spytałem.
- Jesteś wierzący?
Głupio zabrzmiało. Jakby to było coś dziwnego. Jakby pytał, czy jestem satanistą.
- Taak… To źle? – zawahałem się.
Popatrzył na mnie z żalem.
- Dlaczego chcesz się w to mieszać?
- Bo śmiertelnie potrzebuję pieniędzy.
- Rozumiem…
Nie rozumiał. Albo wiedział o czymś o czym mi jeszcze nie powiedzieli. Lub te pieniądze nie są siebie warte. Nie wiem już sam. Zbił mnie z tropu sposób w jaki na mnie spojrzał. Jak na umierającego. Sam czułem, jakby życie ze mnie ulatywało.
Ich szef, czyli Bizz, ponoć już od dawna nie brał czynnego udziału w tym, co działo się w organizacji. Jego funkcja miała raczej charakter opiekuńczy i to do niego zwracali się z bardziej szalonymi pomysłami. Do niego należało ostatnie słowo w mojej sprawie. Pokój, w którym przyjmował był ciemny i ogromny. Czułem się jak w próżni, wręcz nie miałem czym oddychać. Pytaniom nie było końca, choć w większości to od Miggla oczekiwano odpowiedzi. Jakby moje zdanie się nie liczyło. Po długiej godzinie wreszcie padł werdykt, który zwalił mnie z nóg. Zawodowy morderca. To było jedyne, co mi oferowali. Poczułem jak oblewa mnie przejmujący chłód. Morderca… Miggel zaczął protestować, powołując się na to, że jestem wierzący, ale Bizz uśmiechnął się podle.
- Ty tu akurat masz niewiele do powiedzenia – stwierdził – nic innego nie wymyślę. Jak tylko zobaczyłem tego chłopaka wiedziałem, że pasuje do tej roli jak ulał.
Pasuje do tej roli?! Ja?! To po mnie aż tak widać? To jest moje przeznaczenie?! Wściekłem się, ale jednocześnie czułem niesamowity lęk. W głowie huczało mi od myśli, że w końcu się na to zgodzę. Nigdy nie pomyślałem, że będę musiał tak skończyć. Jako kto?! Jako… mój Boże… Osoba, która innych będzie pozbawiać życia. Nigdy nad tym nie myślałem. Tyle słyszy się o morderstwach i można nawet przyjąć do wiadomości, że ktoś kogoś zabił, ale samemu… To wykraczało poza wszelkie moje normy.
Uciekłem, nie wytrzymałem. Trzasnąłem drzwiami i już mnie nie było. Nie wrócę tam nigdy. Nigdy! Kręciło mi się od tego w głowie. Oparłem się o samochód Miggla. Jeśli się nie zgodzę to co będzie? Pierwszy nasunął mi się obraz, że zostanę bez wszelkich środków do życia. Duma nie pozwoli mi tak po prostu żebrać na ulicy. Kradzieże? W końcu może też zabójstwa? Co jest gorsze? Zabijać z bezpośredniej konieczności, ale na własny rachunek, czy bez powodu, ale dla kogoś?
- W porządku? – spytał mnie Miggel, podchodząc.
- Tak…
- Nie wiem, co ci powiedzieć. Jego zdanie to była ostatnia nadzieja. Można by jeszcze sprawdzić całą organizację, gdzieś mogą być braki w czymś… powiedzmy łagodniejszym…
- Nie. Zdecydowałem. Zgadzam się.
troche mi sie rozjechało^^' (ach te myslniki)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nayia
Ta, która dzierży władzę
Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/7 Skąd: zadupie w okolicach tramwaju 35
|
Wysłany: Śro 19:35, 11 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Tak, Garci, doczekałaś się wreszcie mojej ocenki :)
Poprawiam jedynie prolog, bo nie chcę rozbijać tekstu na kawłaki (i tylko w prologu zauważyłam jakieś wyraźniejsze błędy).
Garcinda napisał: |
Prolog
Z hukiem otwierają się ciężkie drzwi metalowej celi, w której od prawie kwadransa przesiaduje młoda reporterka – Christine. Przegląda papiery, sprawdza, czy dyktafon działa jak należy. Wchodzi policjant z pękiem kluczy w rękach.
- Na pewno chcesz tego? – pyta po raz setny.
- Tak – odpowiada dziewczyna, powstając z krzesła.
- Twoja sprawa. Ale pamiętaj, że będziemy wszystko kontrolować. A jeśli coś się stanie…
- Wiem, wiem, wpadniecie tu i mnie uratujecie. Bywało gorzej, uspokój się wreszcie!
Policjant ruchem ręki pokazuje dwóm strażnikom, że mogą wejść. Wchodzą, trzymając między sobą JEGO. Główny obiekt wszystkich poszukiwań Christine. Jedyną osobę, o której świat wie niewiele więcej niż udało się mu usłyszeć podczas tej słynnej rozprawy. Nagłówki gazet krzyczały: „Wielokrotny morderca nareszcie schwytany”. I tyle. Okazał się milczącym świadkiem. Wiedział dobrze, że z tego nie wyjdzie. Skąd. Wydali go. Więc po co miał jeszcze próbować się bronić. Jego adwokat był tym wstrząśnięty, prokuratura również. Christine to ciekawiło. Idealny obiekt na jej pierwszy porządny artykuł. Ba, artykuł? Może napisze o tym całą książkę. To cud, że zgodził się jej o wszystkim opowiedzieć. Czy uważa, że przed wykonaniem kary śmierci świat ma prawo usłyszeć jaki był naprawdę? Bo chyba nie taki jakim go opisywali w gazetach?
- Witam – mówi Christine, wahając się, czy wyciągnąć rękę.
Czy chciałaby tego? Nie, to byłoby okropne. (moim skromnym zdaniem lepiej zamienić te dwa zdania miejscami) Już sam jego widok wepchnął ją w podłogę. Oto stoi przed nią koszmar na jawie, wyrocznia, która przez tyle lat decydowała, czy ktoś zasługuje na śmierć. (może lepiej by brzmiało "kto zasługuje na śmierć"?...)
- Bardzo dziękuję za przybycie (bez przecinka) – mówi, siadając i daje znak strażnikom, że sobie poradzi.
Nie bać się, nie bać się. On to podobno wyczuwa.
- Więc, czy możemy zacząć? – pyta jeszcze, nieruchomiejąc z dyktafonem w ręce.
- Jasne, jasne – po raz pierwszy, gdy go widzi słyszy także jego głos. Miły, ciepły, jakoś nie pasuje do obrazu krwiożerczej bestii z gazet.
- Dobrze. Zechcesz zacząć od początku? – Christine uśmiecha się miło, by zagłuszyć w sobie wszelkie obawy. Jednak każde spojrzenie jego ciemnych, lśniących oczu przyprawia ją o dreszcz. On wydaje się być całkiem spokojny. Jakby przyszli tu w celach towarzyskich. Opiera się o krzesło, odrzucając w tył wspaniale zachowane długie, czarne loki, których nigdy nie pozwolił się pozbawić. „Jego sprawa” – mawiali strażnicy.
Chris włącza dyktafon. Taśma, stukając, nagrywa każdy szelest, bicie serca Christine i każde słowo, które on wypowiada. (z tym biciem serca to bym się czepiała - no, chyba że waliło one z moca młotka, jakim wbija się gwoździe w ścianę, albo że trzymała dyktafon na piersi ;P) |
To by było na tyle ^ ^ Opowiadanko zapowiada się bardoz ciekawe (a w połączeniu z pewną rozmowa, którą właśnie prowadzę ;P)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Garcinda
Poziom 2. Coś tam już wie...
Dołączył: 10 Wrz 2005
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/7 Skąd: Kraina Absurdu
|
Wysłany: Śro 20:15, 11 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
hmm... tylko drobne, kosmetyczne zmiany jak widze XD a bicie serca dlatego, zeby troche dodac troche... e... czego? nie wiem, dreszczu emocji? XDD ach, to byla przenosnia oczywiscie^^ ach, och, cudownie, wspaniale, czuje sie jak pisarka XDD Nayia mnie docenila, brawa xDDD (dobra, juz nie przezywam. wdech i wydech, wdech i wydech...)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nayia
Ta, która dzierży władzę
Dołączył: 22 Sie 2005
Posty: 1686
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/7 Skąd: zadupie w okolicach tramwaju 35
|
Wysłany: Śro 22:50, 11 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
Hyhy ^ ^ Doceniłam? A niech będzie, ze doceniłam XD
(Gdzie to zamieszczasz?... :3)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Garcinda
Poziom 2. Coś tam już wie...
Dołączył: 10 Wrz 2005
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/7 Skąd: Kraina Absurdu
|
Wysłany: Czw 20:42, 12 Paź 2006 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych] ^^ a co, zachcialo sie przeczytac? XD
ja to widze jako docenienie mnie^^ a ty jak? xDDD
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Liliet
Poziom 1. Powiedzmy, szafirowy :)
Dołączył: 25 Lis 2007
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/7 Skąd: Lublin okolice
|
Wysłany: Pon 15:59, 26 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
No to teraz ja..
Fragment starego opowadania, które zostało reaktywowane i stopniowo poprawione
Sorki za przekleństwa, ale osobowość jednej z bohaterek wymaga takich środków (przynajmniej ja tak uważam)
- Co to było? - zapytała zdezorientowana Amalia
- Żebym to ja wiedziała - odpowiedziała Erna
- Wszystko mnie boli.. - jęknęła Samara - Czuję się jakby głowa miała mi eksplodować.
- Aaaa..
- Uwaga na głowy! Kedro leci! - krzyknęła Amalia. W ostatniej chwili dziewczyny odskoczyły w bok, w miejsce, gdzie przed chwilą siedziały, uderzył z impetem Kedro.
- Skąd u diabła się tam wziąłeś? - wykrzyczała Samara, pokazując palcem na niebo.
- Aaa, czy. Czy ja umarłem? - spytał zdezorientowany chłopak.
- Jeszcze nie, ale mogę to w trybie ekspresowym naprawić - krzyknęła wściekła dziewczyna.
- Nie wpadłeś na pomysł by użyć swojej mocy idioto?! Mogłeś nas zabić! - wykrzyczała również zirytowana Amalia.
- Może zamiast krzyczeć, pomogłybyście mi ? - zapytał błagalnym tonem Kedro, próbując dźwignąć się na nogi.
- Phi! - odparły jednocześnie siostry.
- Moglibyście na chwilę przerwać waszą interesującą konwersację, mamy teraz poważniejszy problem - przerwała im Erna, która dotychczas stała z boku bez słowa.
- A co niby ma być ważniejszego od faktu, że Kedro próbował nas zabić - odparł ze złością Samara. Erna milczała. Stojąc w bezruchu uporczywie wpatrywała się w niebo. Po chwili zaczęła mówić, już poważnym tonem.
- Spójrzcie na niebo i pokażcie mi gdzie jest Duży Wóz - cała trójka spojrzała dziwnie na rudowłosą, jednak posłusznie wykonali polecenie.
- No nie ma, i co z tego sherlocku? - spytała po kilku minutach Samara.
- To że już nie jesteśmy na Ziemi - odparła śmiertelnie poważnym głosem.
- Że co kurwa?! - wydarła się na całe gardło Samara
- Wyrażaj się jak kobieta - rzucił Kedro
- Zamknij ryj! - odparła jeszcze głośniej posyłając chłopakowi solidnego kopniaka.
- I ja jestem z nia spokrewniona - rzuciła pod nosem Amalia
- Eee..tak.. to jak już powiedziałam nie jesteśmy na ziemi - powtórzyła Erna
- Mogła byś dokładniej? - wtrącił się Kedro
- Spójrzcie na niebo - powiedziała, wskazując palcem w górę - niech mi któreś powie gdzie u diabła jest Gwiazda Polarna
- Eee, co takiego? - powiedziała głupkowato Samara
- Nie ma - powiedziała poważnym głosem Amalia
- Czyli jakie wnioski? - rzuci Erna
- Nie jesteśmy na ziemi - odparła blondwłosa
- Można by jaśniej? Bo jakoś nie kapuje waszej zawiłej logiki, jak to nie jesteśmy na ziemi? I co do diabła ma z tym wspólnego jakaś gwiazda? - powiedział Kedro
- Już wyjaśniam .. - powiedziała Erna - Gwiazda Polarna, jedyna znana gwiazda która praktycznie nie zmienia swojego położenia, dzięki czemu, jeżeli odnajdzie się ja na niebie, można określić gdzie jest Północ - powiedziała jednym tchem
- Czyli? - powiedziała dalej nic nie rozumiejąc Samara
- Czyli - zaczeła Erna, używając tonu "dziecko jak można być takim debilem" - nie ma możliwości, by być dalej na ziemi i nie móc zobaczyć Gwiazdy Polarnej, no chyba że się zynąduję na biegunie południowym, ale jakoś mi tutejsza sceneria nie wygląda nawet na Alaskę
- No dobra. Zachowajcie spokój. Tylko się nie denerwujcie... na pewno jesteśmy na ziemi... po prostu Erna musiała sie pomylić... to nic... po prostu wróćmy do domu... naparwde zachowajcie spokój i przestańcie panikować! – zaczął nerwowo tłumaczyć Kedro
- Jak na razie to ty jesteś tu jedyną osobą, która panikuje – powiedziała spokojnie Samara rozglądając się dookoła i otrzepując przy okazji swój czarny płaszcz z piasku.
- Erna jesteś przewrażliwiona. Popatrz tam – Samara wskazała szczyt jednego z pagórków i zarys ruin na jego szczycie – To jest przecież ruina tego kościoła co stoi przed wejściem do naszego lasu...
- No tak! Teraz ja też poznaję... w drugą stronę jedzie się nad jezioro... o tam jest ta droga....popatrzcie!! tamtędy Kedro uciekał przed tą blondyną z zawodów naturystek... wtedy, co ona... – zaczęła Amalia pokazując jakiś punkt w oddali
- Dobra... Wiemy, o Co Ci chodzi... Nie mów o tym to nie było przyjemne – przerwał wkurzony chłopak.
- Dlaczego? Miałyśmy kupę śmiechu... wtedy uciekłeś to zagrody Toma – przypomniała Samara i pokazała miejsce, gdzie według niej mieszkał stary rolnik Tom
- Przestańcie... – mruknął Kedro
- A Tom pogonił cię z widłami – roześmiała się Amalia
- I wtedy ty przeskoczyłeś przez płot i podarłeś sobie sukienkę! – Samara i Amalia zaczęły się śmiać z kumpla.
- To nie jest śmieszne!!!! – wkurzał się Kedro
- Hahahaha!!
- HALO!!! Czy ktoś mógłby mnie posłuchać?? – zniecierpliwiła się Erna – Nie uważam, aby to był odpowiedni moment na wspominanie! Jesteśmy gdzieś na odludziu i na dodatek wszystko wskazuje na to, że nie jesteśmy na Ziemi tylko na jakiejś innej planecie, jest ciemno, my nie mamy jedzenia, picia i nie mamy pojęcia ile jest do najbliższego miasta o ile w ogóle tutaj sa jakieś miasta. Nie wiemy w jaki sposób się tu znaleźliśmy a już tym bardziej w jaki sposób się stąd wydostaniemy więc przestańcie sobie robić jaja i wymyślmy coś DO JASNEJ CHOLERY!!!! – wykrzyczała. Wszyscy zamilkli. Przez chwilę panowała Cisza.
- Przydałoby się światło – powiedziała po chwili Erna. Samara pstryknęła Palcami i nad ich głowami zaczęła unosić się ognista kula.
- Teraz przynajmniej coś widać – mruknął Kedro – i wyraźnie jak byk można zobaczyć że to nie jest zagroda Toma tylko...
- AAAAAAA – chciał dokończyć, ale jego słowa przerwała Erna która
wkurzona, podniosła z ziemi kamień i cisnęła nim pod nogi Kedra. Kamień w wyniku zderzenia z ziemią wybuchnął
- Jeszcze słowo... – warknęła
- No dobra dobra... – powiedziała Amalia – Jaki mamy plan?
- Mnie się pytasz? – zdziwiła się Erna
- A kogo mam się pytać?? Ty wygłaszasz przemówienia wiec przypuszczam że masz jakiś plan!!
- Nie kłóćcie się! Po ciemku i tak nic nie zrobimy, trzeba poczekać do rana... albo przynajmniej aż będzie świtać – powiedział Kedro
- On ma rację, nie kłóćmy się bez sensu... patrzcie, tamte ruiny, skały czy cokolwiek wyglądają zachęcająco, pójdźmy tam i przeczekajmy noc, potem pomyślimy – zarządziła Erna.
Jak Erna powiedziała, tak zrobili. Ruszyli ciemnymi błoniami do pobliskich ruin, które kiedyś były całkiem ładnym domem. Podążali tą łąką wśród ciszy nocnej i nie mieli pojęcia na jakie straszliwe niebezpieczeństwo się narażają... Nie wiedzieli, że podróżując przez otwarty teren w tej obcej krainie podpisują na siebie wyrok śmierci. Podążali tak, przedzierając się przez noc a słychać było jedynie szelest wysokiej trawy uginającej się pod ich stopami i umykającejim z drogi. Erna szła pierwsza. Zaczęła się nerwowo rozglądać. Miała przecież ogromną magiczną moc. Wyczuwała rzeczy, których nie mogli dostrzec inni. Lekki powiew wiatru, który
przeleciał przez całą polanę rozwiał, jej rude włosy i zaniepokoił ją jeszcze bardziej. Rozglądnęła się dookoła i sięgnęła do kieszeni. Wyjęła z kieszeni zielony szmaragd, który dostała od babci i zaczarowała go. Zmienił się w długą zieloną laskę – jej różdżkę.
- Co jest? – spytała Amalia gdy Erna się zatrzymała
- Ciii.... – szepnęła czarodziejka... – Coś się tutaj czai...
- Może jakieś zwierzątko? – szepnęła Samara
- O tak... z pewnością to JEST zwierzątko... i na pewno to nie jest królik.... – odpowiedziała Erna rozglądając się dookoła. Wszyscy popatrzyli w kółko Nic szczególnego nie zobaczyli i nic się nie zmieniło, ani nie wskazywało, że w pobliżu czai się jakieś większe zwierze.
- Przyśpieszmy... miejcie oczy i uszy szeroko otwarte... cokolwiek to jest... na pewno nie jest przyjaźnie nastawione... – powiedziała Erna i ruszyli dalej. Doszli do ruin całkiem szybko. Kedro usiadł oparty i drzewo rosnące w środku a bliźniaczki położyły się obok niego. Erna jednak stała ze swoją Laską w pogotowiu i ze zmrużonymi oczami rozglądała się dookoła
- Erna połóż się i prześpij... jutro zapolujemy na tego zwierza – powiedział Kedro w momencie, kiedy Erna w ciemności dostrzegła dwoje czerwonych wielkich oczu.
- Nie – powiedziała stanowczo i podniosła Laskę do góry – zapolujemy na niego teraz – dodała i zatoczyła różdżką duże koło poczym cisnęła złotym snopem iskier w parę oczu. Zwierze, które najwyraźniej było duże, głośno i przeraźliwie zaryczało, a czerwone oczy, które jeszcze przed
chwilą czaiły się na wysokości ziemi teraz znajdowały się wysoko, wysoko nad nią.
- O kur....!!!!!!!! Yyy.... znaczy... ja cię kręcę!!!! – wykrzyknął Kedro i poderwał się z miejsca
- Mówiłam, że to nie jest królik... – ostrzegła, Erna i cofnęła się do reszty. Samara, która błyskawicznie wstała, wzniosła rękę do góry jakby chciała z nieba ściągnąć jakieś niewidzialne moce i rzuciła ognistą kulą w wielkie drzewo, które stało obok. Drzewo zapłonęło, zrobiło się jasno i wyraźnie można było zobaczyć, co za zwierze czaiło się na nich od dobrej godziny
- O cholera!! To jest smok... - powiedziała przerażona Amalia.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Liliet dnia Pon 18:03, 26 Lis 2007, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Garcinda
Poziom 2. Coś tam już wie...
Dołączył: 10 Wrz 2005
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/7 Skąd: Kraina Absurdu
|
Wysłany: Pon 17:31, 26 Lis 2007 Temat postu: |
|
|
strasznie duzo dialogow, przydalaby sie wstawka z opisów gdzie-niegdzie. pewnie bym tego tematu nie poruszyla, bo dialogi zawsze szybciej sie czyta i wiecej z nich wynika, ale rozbudowana częsc "po myslniku" troche to spowalnia, radzilabym ją czasem wyciągnąć na nowy akapit ;3
eee takie moje klepanie...
"I ja jestem z nia spokrewniona - rzuciła pod nosem Amalia " - a przed tym mi jednak myslnika brakuje ;3
u-łaaa, dostrzegam fantastyke z gatunku przenoszenia w czasie/przestrzeni (niepotrzebne skreslic) ;3
ładne mi zwierzątko XD to zwierzysko pewnie jest xD
o co ja w ogole widze, nowa istota na tym zapomnianym zdeczka forum :3
moge spytac, co w ogole znaczy zdanie, ktore masz w podpisie?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|